Najdłużej we wsi kuźnię po wojnie prowadził Stefan Borowiecki. Miał on kuźnię murowaną z kamienia. Później przeprowadził się do Lubianki - Piłatki, przenosząc tam wyposażenie kuźni i dom z Podkońc. W czasie trwania wojny znaczył konie Niemcom, wypalając specjalne znaki.
Jego brat Jan Borowiecki też był kowalem. Zrezygnował jednak z rzemiosła i podjął pracę w zakładach w Wierzbniku (Starachowicach). Ożenił się z Krakowiakówną w Rzeczniowie.
Kolejny brat Stefana, Antoni Borowiecki też miał swoją kuźnię. Zrezygnował z kowalstwa i wyjechał „na zachód”, prawdopodobnie na Mazury. Być może wszyscy trzej bracia kowalstwa nauczyli się od ojca.
Po zakończeniu II wojny kowalstwem zajmował się w Podkońcach Eugeniusz Dygas.
Ostatni, najmłodszy zawodowo działający (do września 2012 r.) kowal w Podkońcach, Henryk Wróbel, kowalstwa uczył się u Stefana Borowieckiego. Kuźnię kupił od Serwana z Prędocina. Zajmował się podkuwaniem koni, klepaniem lemieszy (skib), siekier oraz innymi drobnymi remontami wymagającymi użycia ognia, kowadła, młotów kowalskich, a później też spawarki.
Kowalem jeszcze w latach 80, byl tez Jozef Jaskiewicz zamieszkaly na Maziarzach, zaraz przy Podkoncach. To wlasnie u niego wiekszosc gospodarzy z Podkonc kulo konie i korygowalo kopyta, klepal tez lemiesze. Jozef nauczyl sie rzemiosla u swojego ojca Franciszka. Mial metalowe palenisko z dmuchawa ( nie miechy) i kowadlo.
OdpowiedzUsuńMurarz Tadeusz Niedziela z Maziarz blizej Lesniczowki Kruki potrafil remontowac piece chlebowe. W roku 1984 lub 85 pomagalem mu przy remoncie jednego pieca na Podkoncach. Do moich obowiazkow nalezalo mieszanie gliny z piaskiem i wyrobienie na ciasto. Byl to stary dom w polowie drogi miedzy sklepem a Maziarzami. Piec byl pekniety i dym szedl na izbe. Glina pochodzila z jakiejs miejscowki w lesie i byla przygotowana. Tadeusz Niedziela nie byl zadowolony ani z pracy ani z zaplaty, mowil ''to nie zaplacona robota, na murach lepsze pieniadze'', odradzal remont pieca ale wlascicielka byla bardzo stara. Calosc remontu trwala dosc dlugo, pracowalismy tylko w soboty czasami w piatki. Tadeusz Niedziela pracowal w tym czasie na budowie w Parszowie i mial tez zadatkowana robote na Hucie tzn. okolice Lipska. Gospodyni podczas remontu uzywala kuchni latowej tzn letniej, ktora byla na podworku i bardzo zalezalo jej by zdazyc przed zima. Bardzo mozliwe, ze byl to ostatni piec wykonany w tej technologii tzn gliniany. Murarstwa Tadeusz Niedziela nauczyl sie w hufcu pracy a zdunstwa w tzw. ,,swiecie''i robil duze piece chlebowe w domach weselnych ale z cegiel szamotowych nie z gliny. Opowiadal, ze pracowal tez zima w piekarnii w Ilzy przy drobnym remoncie pieca.
OdpowiedzUsuńW latach 80 tych gospodarz Lis z Maziarz jego syn mial na imie Stanislaw, mial bardzo ladnego ogiera, ktory kryl wiekszosc okolicznych klaczy. Sam byl kierowca, prowadzil tez uslugi ciagnikiem rolniczym, ktory wtedy byl rzadkoscia. Byly chyba dwa gospodarstwa na Maziarzach, ktore nalezaly administracyjnie do Podkonc, Pana Lisa i Pana Maciejewskiego, oba byly po lewej stronie drogi z Podkonc do przystanku w lesie przy gajowce.
OdpowiedzUsuńAdministracyjnie do Podkońc należy tylko gospodarstwo Pana Maciejewskiego jako Podkońce 1. Od tego gospodarstwa zaczyna się numeracja posesji naszej miejscowości
Usuńczy na Podkoncach byly bajzegi? Bajzega to pozioma pila do ciecia drewna zrobiona z pily tartacznej. Wczesniej uzywano pil krajzeg, to okragla pila. Potrzeba bylo minimum dwoch ludzi aby trzymac klode a i tak rzaz byl krzywy. Krajzegi ucinaly tez palce. Jedna z pierwszych bajzeg byla u Sliwy na Ciecierowce, byla tez na Kotlarce. Ale czy byly na Podkoncach a jak tak tokto je robil. Zrobienie bajzegi wydaje sie dzis latwe ale nie bylo wtedy. Bajzega musiala byc na rownym bo inaczej kosila ( ciela po skosie ), pien do pociecia mogl miec nawet 10 m i musial byc ciagniety na wozku ( suwnicy) po rownym. Ludzie robili to szlaufwagami (niwelator cieczowy). Pila tez musiala byc poziomo i prostopadle do klocka, bo inaczej spychala. To juz sie robilo poziomica i klinami lub pryzmami ( wzorce kata prostego, z reguly pochodzily z Zebca lub ZCS) calosc byla na fundamencie. Naped byl silnik elektryczny i przekladnia pasowa. Silnik byc tak ustawiony by pas nie spadal i nie slizgal sie. To byly naprawde fajne konstrukcje.
OdpowiedzUsuńTak. Jedną wiem,że sam gospodarz z synami wykonał.
UsuńCzy pamięta Pan opowieści jak jeszcze przed krajzegami cięto drzewo. O tak zwanych trackach (chłopy chodziły do tracki), o ręcznym cięciu.
Pily traczne to byly duze pily, czesto wisialy na starych stodolach obok drabin. Ciecie taka pila bylo proste, pracochlonne ale proste. Potem robiono chaty na zrab na weglach czyli duzych polnych kamieniach. Majstersztykiem bylo reczne ciecie kamienia nagrobkowego, robiono to w Ilzy i w Starachowicach. Robiono to linami stalowymi plus system kolowrotow, calosc to byla szwajcarska precyzja bo nikt nie kupil krzywego nagrobku, kamien szlifowano rowniez recznie. Nagrobek dziedzica Vickenhagena z Grabowca mogl byc zrobiony nawet linami konopnymi. Ostatni czlowiek, z miejscowych ktory to potrafil mogl byc Wladyslaw Niedziela zmarl okolo 1973 roku. Pracowal w Starachowicach, pierwszy trak do kamienia byl tu w latach 80 tych, wczesniej robiono tez nagrobki z lastryka, ale to tez lata 80 te. Powodem smierci kamieniarza Wladyslawa Niedzieli byl rak krtani, choroba kamieniarzy, pracowali bez masek a pyl kamienny powoduje pylice. Same ciecie dodatkow np urny na kwiaty robiono z serpentynitu ( zielony marmur) zawiera on naturalny azbest,
UsuńCzy ktos robil spawarki transformatorowe, i czy one jeszcze sa. Spawarki robilo sie ze rdzenia ( ktorych nie bylo) i drutu miedzianego ( ktorego tez nie bylo) a jednak napewno na Podkoncach byly spawarki transformatowe bo spawano. Robilo sie je z kabli, rdzenie byly ze starych transformatorow. Rdzenie byly roznej wielkosci i sztuka polegala na dobraniu ilosci uzwojenia pierwotnego. Jak bylo za malo to elektroda ciela a jak za duzo to kleila sie. Calosc byla zrobiona na desce a pokretlem regulowano przerwe czyli amperaz. Z reguly bylu nieoizolowane a maski mialy pekniete szkielka. Pomimo to spawano nimi stal, zeliwo a nawet miedziane chlodnice. Elektrody wynoszono z pracy. Spawarki te nie wtapialy i bylo to bardziel klejenie niz spawanie. Spawano tez punktowo, z akumulatora, trzeba bylo robic to super szybko, kilka punktow zanim akumulator padl. Naladowanie akumulatora zajmowalo ok 16 godz to byla niedogodnosc tej metody. czy na Podkoncach sa jeszcze domowe spawarki?
OdpowiedzUsuńSpawarki owszem jeszcze się trafiają. Chociaż nie wiem czy chodzi o te pierwsze, które były bardzo ciężkie. Te z końca wieku też wykonywane chałupniczo przez super specjalistę to już takie nowoczesne, lekkie, nawet z rozruchem.
Usuńinnym super pomyslem bylo budowa obor z pustakow zuzlowych. Potrzebna byla betoniarka i stol wibracyjny. Cement z piaskiem wyrabiano w betoniarce i dodawano szlaki. Nastepnie napelnialo sie tym specjalna forme, ktora sie stawialo na stole wibracyjnym. Forma miala wyjmowany srodek. Robiono pustak, polowki i bloczki. Bloczki szly pierwsze na fundament. Bylo to bardzo pracochlonne bo byla tylko jedna forma ale tez tanie. Ile jest takich budynkow na Podkoncach? Problem byl tez w samym murowaniu, pustaki szlakowe byly ciezkie, trudne w obrobce. Ile jest takich budynkow na Podkoncach?
OdpowiedzUsuńTak, jeśli chodzi o obory z tych pustaków żużlowych to jest ich jeszcze sporo. Ja też pamiętam czasy gdy wyrabiano te pustaki, jak wyglądały formy, jak leżały wyrobione poukładane do wyschnięcia, jak cieszyły oko wykonawcy. Również w naszej miejscowości są jeszcze dwa domy mieszkalne ze szlaki tzw. lane. Po tylu latach stoją mocno na fundamentach i są zamieszkałe.
UsuńZe powodu tak dużej ilości przesyłanej informacji zachęcam Pana do skorzystania z poczty e-mail: podkonce@gmail.com
Mariola Kruk
Ciekawa jestem historii ponieważ mam koleżankę pochodzącą z domu Rękawik, która zbiera wszelkie informacje dotyczące osób związanych z tym nazwiskiem. Może to ta sama rodzina?
UsuńZygmunt Rekawik pochodzil z Pasztowej Woli i potrafil szyc buty szczecina z dzika. Szczecina to byla igla, szylo sie dratwa czyli konopna nicia nawoskowana lub nasmolowana. Calosc byla o wiele bardziej skomplikowana. tu mozna o tym poczytac. http://kielman.pl/pl/buty/produkcja/ t
UsuńGalganiorze to plachty ze starych ubran. Galganiorz zarzucano na konia podczas deszczu czy mrozu, potem to byly chodniki w kuchni, czasami w pokoju. Galganiorze robilo sie na drewnianych krosnach ze starych ubran pocietych na paski. Problem byl w nawiazaniu nici na krosna, bylo to proste ale byl jakis trik, starsze kobiety strzegly tego sekretu. Potem wszystko bylo w sklepach i nikt sie tym nie zajmowal. Pamietam tez, jadac stonka ( zebiecka stonka zabierala robotnikow z Rzechowa i Podkonc do pracy, mozna bylo w ten sposob dostac sie do Ilzy, do Zebca, potem nastepna stonka do Starachowic powrot byl za 8 godzin w ten sam sposob). Pamietam tez, ze jedna kobieta miala profesjonalna maszyne dziewiarska, wiozla mase swetrow, sweterkow, czapek na targ w Ilzy. Musial byc to poniedzialek a ja wracalem od dziadka. Maszyny do szycia i dziewiarskie mozna bylo latwo kupic w Radomiu. Duzo ludzi w tamtym rejonie robilo chalupnictwo, szyli rekawice robocze, szyli nawet mezczyzni z reguly w zime. Maszyny dziewiarskie to byla juz sztuka, tak ja zaprogramowac by zeszly sie sciegi a na srodku musialy byc azurki lub warkocze. Zszywalo sie to owerlokiem jak ktos mial, mozna bylo zszyc normalna maszyna ale nie elektryczna tylko na pedalo. To byli naprawde super ludzie, nie tylko na Podkoncach ale w calej okolicy, kazdy byl bardzo pomyslowy i zaradny.
OdpowiedzUsuńGałganiorze to też nakrycia (przyodziewek) łóżek (posłanio) na robotny dzień. Natomiast na niedzielę i od święta własnoręcznie utkane kilimy z wełny.
UsuńChałupnictwo to już nowoczesność, możliwość zarobku.
Podróż stonkami to był luksus. Na stojąco ale można było codziennie pojechać do miasta. Nie to co furmanką. Dużo młodzieży w ten sposób dojeżdżało do szkół w mieście.
A czy pamięta Pan takie budy, tył od stonki doczepiane do ciągnika, w których przywożono dzieci do szkoły na wsiach, np. z Prędocina jak powstały zbiorcze szkoły?
Jeśli chodzi o anonimowe komentarze nie wiem czy można wszystkie publikować. Niektóre wydarzenia są dość świeże i mogą kogoś obrazić.
Nie ukrywam mnie łatwiej byłoby o coś Pana podpytać e-mailowo nie tak na forum. Oczywiście z zachowaniem anonimowości, a może jakiś pseudonim.
Pozdrawiam. MK
na blogu powinien powstac dzial ginace umiejetnosci to chetnie napisze fajne artykuly, bedzie wiecej wejsc i mozna bedzie sprzedawac reklamy. Blog jest na angielskim serwerze a platne reklamy mozna latwo znalesc. Ja moge napisac instruktaze jak zrobic domowa kielbase, domowy zacier na wodke przed weselem, jak sie watowalo korki, kradlo pradu ze slupa, jak sie omijalo tablice lub zmienialo fazy na liczniku, plomby to nie byl problem, temat bruzdowania rur na lufy tez cos slyszalem ale to grubsza robota, wiem jak robili cukier choc wychodzil czerwonawy ale i tak mozna go bylo sprzedac na Korei, krysztal byl na kartki i go nie bylo, kielbasy byly dwa rodzaje jedna dla siebie druga byla na sprzedaz z reguly z miesa nutrii, inna sprawa to wyprawianie skor cielecych w cembrzyku na kurtki i owczych skor na kozuchy. Tych wszystkich rzeczy nauczylem sie w okolicy w latach 80 tych.
OdpowiedzUsuńPodaje przepis na zacier gotowy w 24 godz.
Na 1 kg grochu dać 5 kg cukru, 500 g drożdży i 15l ciepłej wody. Dodać 11 mleka wprost od krowy. Postawić na jedna dobę. Otrzymamy 5 litrów.
należy pamiętać o wysokiej i stałej temperaturze zacieru (ok. 40-50 stopni) można to uzyskać za pomocą zwykłych grzałek do akwarium. drożdże giną w temperaturze 60 stopni więc nic im nie będzie.
DRUGI SPOSÓB)
5 kg cukru, 25l wrzącej wody, 500 g drożdży, 25 średnich surowych ziemniaków, 3 szklanki mleka, 4 bochenki chleba. Wszystko wymieszać. Przefermentuje w ciągu 24 godzin.
W CIĄGU DWÓCH GODZIN
10 kg cukru, paczka drożdży, 31 mleka, 3 wiadra wody wlać do pralki franii. Obracać 2 godziny. Pozwolić, by się ustało. Można przedestylować.
Dziękuję za podpowiedź, dobry pomysł jeśli chodzi o reklamy. Myślałam kiedyś o tym ale odpuściłam. Fakt trzeba dużo publikować. Jednej osobie jest ciężko pozyskać informacje. Wymaga to dużo odwiedzin starszych ludzi, rozmów, wywiadów jak też pochłania dużo czasu.
OdpowiedzUsuńLane domy to byla technologia wczesniejsza, lata 60 te, to byly pierwsze niedrewniane domy, robiono szalunek z otworami na okna. Czesto pekaly od okien w dol po skosie, ponadto byly zimne. Domy z pustakow zuzlowych juz byly bardziej nowoczesne, robiono je na pustak i polowke w srodku pustka powietrzna jako izolacja. Mozliwe byly do wymurowania bo na wsi sie pojawili mistrzowie murarscy.
OdpowiedzUsuńCzy pamięta Pan domy drewniano-murowane.
UsuńTyłki (krótsze ściany ze szczytami -facyjatami murowane głównie z białej, małej cegły) i dłuższe ściany drewniane z bali, oszalowane. U nas są jeszcze 3 takie domy. Oczywiście z nowymi elewacjami więc już nie ma możliwości zobaczyć jak to wyglądało.