Wieś Podkońce położona jest w zachodniej części gminy Rzeczniów i powiatu lipskiego oraz na południu województwa mazowieckiego.
Miejscowość ta od północnej strony graniczy ze wsią Płósy, od wschodniej ze wsią Rzechów-Kolonia, od południowej ze wsią Kaniosy. Natomiast od strony zachodniej ze wsią Maziarze Stare i Prędocin należącymi do gminy Iłża w powiecie radomskim.
Podkońce należą do parafii pod wezwaniem NMP Matki Kościoła w Pasztowej Woli w dekanacie iłżeckim, diecezji radomskiej.
Najbliższe miasta: Iłża, Starachowice, Lipsko, Ostrowiec Świętokrzyski, Radom.

środa, 7 września 2016

Literackie prace konkursowe - praca czwarta

Oto kolejna praca jaka napłynęła na konkurs, pt.: 
Jak to dawniej z wolnym czasem bywało

Spędzanie wolnego czasu kiedyś… Było po prostu pięknie! 25, 20, 15 lat temu – niby nie tak dawno a jednak często różnica w zachowaniach ogromna.
Zacznę od zimy. Przede wszystkim słynne nasze „górki” w Podkońcach. Kiedy była zawieja – śnieżyca, to dla dzieci i młodzieży był to idealny moment. Tam chodziło się „mierzyć” zaspy. A było co! Droga w tym miejscu znajduje się znacznie poniżej pól, z których podczas śnieżycy wiatr zwiewa śnieg i zasypuje całkowicie trasę z Podkońc w kierunku Płós. Po takim sprawdzaniu dokąd komu sięga zaspa śnieżna murowane było suszenie ubrań i butów. Czasem trzeba było z krzykiem prosić o pomoc towarzysza zabaw – można było na dobre utknąć w takim pionowym tunelu po skoku z położonego wyżej pola. Nie było też kiedyś plastykowych jabłuszek do zjeżdżania z góry śniegu. Takie współczesne zastępował worek foliowy po nawozie sztucznym, wypełniony sianem bądź słomą i związany sznurkiem. Rzecz idealna do ślizgów!
A wiosna… pamiętam roztopy i ogromne kałuże i błoto na drodze. Nie było wtedy asfaltu a rower był podstawowym środkiem lokomocji – szczególnie do i ze szkoły. Trudno było pokonać momentami bardzo uciążliwe koleiny błotne. Czasem trzeba było nawet pchać rower a jak wyglądały buty i spodnie nie muszę pisać. Ale i to było czymś normalnym a czasem nawet takie koleiny były celowo namierzane i pokonywane. Nawet, gdy obok było trochę sucho. Młody rowerzysta musiał oczywiście sprawdzić swoje umiejętności i pokazać innym na co go stać. Dzieci i młodzież często korzystali z rowerów i wspólnie pokonywali wiele kilometrów. Pamiętam też jazdę na wrotkach, ale to już trochę później. Był już asfalt na drodze z Podkońc w kierunku Płós.
Wiosną i latem pamiętam, jak na drodze (jeszcze żużlowej) grupki dzieci bawiły się w klasy, chłopka, grały w siatkę (do tego służyły bramy wjazdowe na podwórka), w gumę, w szczura (za pomocą skakanki). Grały także w koszykówkę – za kosz służyło np. koło od roweru.
Jesienią… pamiętam wykopki i sprawdzanie celności z różnej odległości za pomocą oczywiście ziemniaków i koszy, do których były zbierane. Pamiętam grabienie liści w rowach i skakanie w ich stosy. Pamiętam wspinaczki po drzewach, płotach, elementach konstrukcji stodół. Pamiętam też akrobacje… skoki z pionowego bala pod dachem stodoły do „zopola” wypełnionego sianem. Czasem udało się zrobić salto ;) Pamiętam zabawy w sklep a za pieniądze służyły liście orzecha laskowego. Pamiętam też gry telewizyjne. To była nowość! Klawiatura podpinana do telewizora, dżojstiki i gra w Pacmana, Bagitmana, czy River Ride. Pamiętam też czarnobiałe telewizory i tylko program pierwszy i drugi w telewizorze. Pamiętam „Teleranek”, „Ciuchcię” i „Klub Pana Rysia”. Ale to było wszystko w małych dawkach. A telefony… Pamiętam ten jeden w całej wsi – stacjonarny u Pana Andrzeja Piątka. Stał w korytarzu. To był chyba słynny Bratek albo raczej Aster – chyba kolor szary. I ten sprężynkowy kabel łączący słuchawkę z aparatem. I koło do wybierania numeru. Owszem, to nie dotyczy spędzania wolnego czasu, ale… jakaż była frajda móc pójść popatrzeć i przyłożyć słuchawkę do ucha!
Kiedyś było dużo rozmów „oko w oko”, wspólnego spędzania czasu. Nawet grając w grę telewizyjną. Coś takiego było rzadkością, więc do dżojstika ustawiały się kolejki.  Było inaczej. Teraz… telewizor, komputer, telefon komórkowy (zawsze przy sobie!)… Nawet podczas spotkań. Nie tak dawno idąc przez park obserwowałam ludzi. Różne grupki bądź pary. Siedzieli na ławkach wzdłuż alejki bądź stali w pobliżu. Każdy trzymał w ręku telefon… pisał coś, robił zdjęcie… wpatrzony był w ekran. A przecież tuż obok był towarzysz bądź towarzysze właśnie tego wypadu do parku. Tak to przeważnie wygląda… Przerażająca rzeczywistość – przede wszystkim wirtualna.
- mieszkanka Podkońc -

1 komentarz: