Akcja zbiórki wspomnień i starych fotografii odbyła się pod nazwą:
"A malwa kwitła w babcinym ogródku"
Kolejne wspomnienia i fotografie ukażą się wkrótce.
Ogródek przydomowy. Och od czego zacząć? Tyle wspomnień wręcz sentymentalnych.
Przejeżdżając przez współczesną
wieś z ubolewaniem stwierdzam brak ogródków z bujną, kolorową roślinnością.
Przeważają nasadzenia iglaków, tak zwanych tujek i zadbane trawniki. Moja
babcia użyłaby słowa murawa.
Ogródki w Podkońcach w latach sześćdziesiątych
były różnej wielkości. Przed starszymi drewnianymi domami ogródki bardzo
małe, około 1 m szerokości. Przy nowej zabudowie murowanej już miały
zaplanowany większy obszar. Część kwiatowa znajdowała się między domem a drogą,
a część warzywno-zielna między domem a ogrodzeniem sąsiada. Ogródki o małym
metrażu rozdzielano na pół. Oczywiście kwiaty od strony furtki. Całość
ogrodzona płotem z drewnianych sztachet, czasem malowanych na olejno, wzdłuż
których przebiegała wydeptana ścieżka. Kwiaty wystające za ogrodzenie muskały
przechodnia. Nieodzownym elementem ogródka była ławeczka. Zwykła deska przybita
do wkopanych pali znajdująca się przy płocie otaczającym ogródek. Bardzo często
przy drodze lub na podwórku. Na tych ławeczkach spotykali się sąsiedzi wieczorami
po zakończonych pracach.
Kwiatowa część ogródka babci była z bogato urozmaiconą roślinnością. Oczywiście królowały piwonie „duże kwiaty” pod oknami. W pozostałej części podwaliny lilie „smoluchy”, malwa. Długo, długo później babcia kupiła cudowną różę herbacianą. Od strony płotu fiołki, narcyze, śpiószki. Od strony furtki – podwórka różowe lub fioletowe astry „adamusy” i wysokie rośliny z żółtym postrzępionym kwiatem (szkoda nie pamiętam nazwy ale możliwe że to karafijoły). To one wyglądały przez płot wystawiając swój kwiat do wędrującego słońca. Od strony sąsiada w kącie był lilak „bez”, jaśmin, no i oczywiście „buldok” (taką nazwę zapamiętałam). Na środku znajdował się klomb poprzecinany ścieżkami z roślinami jednorocznymi: astrami, lwimi paszczami, nasturcjami, nagietkami, aksamitkami "śmierdziuchami”, obowiązkowo maciejką.
Kwiatowa część ogródka babci była z bogato urozmaiconą roślinnością. Oczywiście królowały piwonie „duże kwiaty” pod oknami. W pozostałej części podwaliny lilie „smoluchy”, malwa. Długo, długo później babcia kupiła cudowną różę herbacianą. Od strony płotu fiołki, narcyze, śpiószki. Od strony furtki – podwórka różowe lub fioletowe astry „adamusy” i wysokie rośliny z żółtym postrzępionym kwiatem (szkoda nie pamiętam nazwy ale możliwe że to karafijoły). To one wyglądały przez płot wystawiając swój kwiat do wędrującego słońca. Od strony sąsiada w kącie był lilak „bez”, jaśmin, no i oczywiście „buldok” (taką nazwę zapamiętałam). Na środku znajdował się klomb poprzecinany ścieżkami z roślinami jednorocznymi: astrami, lwimi paszczami, nasturcjami, nagietkami, aksamitkami "śmierdziuchami”, obowiązkowo maciejką.
W części warzywno-zielnej
najpierw wysiane nasiona kapusty – rosada, koniecznie przykryta aby szybko
pokiełkowała. Później na jej miejscu troszkę pomidorów. Tu swoje miejsce miała
cebula siedmiolatka, pietruszka na nasienie i natkę, troszkę truskawek, słonecznik, po dwa
krzaki porzeczki białej, czerwonej, czarnej i agrestu. Na samym końcu w
najdalej wysuniętym zakątku była wiśnia szklanka, rabarbar i jabłoń – papierówka, na którą kilkakrotnie
próbował się wspiąć winogron. Pod jabłonią mieliśmy swój kąt zabawowy, gdyż tu znajdowała się huśtawka zrobiona ze zwykłego kijka przywiązanego sznurkiem i umocowanego do jednej z gałęzi kochanej papierówki. W tym miejscu rósł też chrzan wykorzystywany do kiszenia
ogórków, liście przykładano na bolącą głowę, obkładano wcześniej zawinięte w szmatkę
lnianą wędliny, masło. Wśród ziół królowała mięta.
Do dziś wspominam
te mieszanki zapachów, smaków, barw oraz wspaniały okres mojego życia spędzony na
wsi pośród tej roślinności i ludzi nimi się opiekującymi.
Osoba
mocno związana z Podkońcami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz